19 grudnia 2015, 18:01
Polsko-brytyjski spór o zasiłki

Brytyjski premier odwiedził Warszawę. Głównym powodem dwudniowej wizyty Davida Camerona były brytyjskie propozycje reform Unii Europejskiej. Dotyczą one czterech obszarów: ściślejszego kontrolowania imigracji do Wielkiej Brytanii z innych państw Unii, warunków współpracy między krajami strefy euro a państwami spoza niej, które nie dyskryminowałyby tych drugich, wzmocnienia konkurencyjności i rynku wewnętrznego oraz wzmocnienia suwerenności państw narodowych. Brytyjskiemu premierowi zależało na tym, by mieć polskie poparcie.

money-1238523
money-1238523
W wielu obszarach – przynajmniej tak wynika z deklaracji słownych – polskich i brytyjskim rządom jest rzeczywiście po drodze. Podczas konferencji prasowej premier Beata Szydło mówiła m.in. o wzmocnieniu konkurencyjności, gwarancjach, że kraje poza strefy euro nie będą dyskryminowane, wzmocnieniu roli parlamentów narodowych oraz działaniach zmierzających do tego, aby UE „nie kojarzyła się tylko z biurokracją”. Jest jeden obszar, w którym zgody nie ma. Chodzi o zasiłki dla emigrantów. Oczywiście, nie o Brytyjczyków mieszkających w Polsce. Nie przypuszczam, aby był choć jeden, który korzysta z bardzo ubogiego polskiego systemu pomocy społecznej. Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii z zasiłków korzystają i to częściej niż mogłoby się wydawać. Nie mam na myśli „emigracji zasiłkowej”, ludzi, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii z planem życia na zasiłku dla bezrobotnych. Jeśli nawet tacy się zdarzają, to z pewnością bardzo nieliczni. Wielu Polaków decydujących się pracę na Wyspie nie zdaje sobie sprawy z tego, jak życie jest tu drogie. Największą pozycję w budżecie zajmują wydatki związane z wynajęciem najskromniejszego nawet mieszkania.

I tu system pomocy społecznej wyciąga rękę: przy niskich zarobkach, a nisko płatne prace często, przynajmniej na początku podejmują Polacy. Mogą otrzymać zasiłek mieszkaniowy, a także tzw. tax credit, który może stanowić poważny zastrzyk finansowy, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi. Właśnie ograniczenia tych przywilejów dla pracujących na Wyspie imigrantów domaga się David Cameron, dodając do listy ograniczeń także prawo do ubiegania się o mieszkanie magistrackie. Wszystkie te przywileje, zgodnie z rządowym projektem, imigranci otrzymywać mieliby po czterech latach pracy w Wielkiej Brytanii.

„Rozumiemy prawo Wielkiej Brytanii do podejmowania suwerennych decyzji, ale chcemy, wypracować stanowisko, które będzie możliwe do zaakceptowania dla Wielkiej Brytanii i jednocześnie będzie szanować zasadę swobodnego przepływu osób” – powiedziała dyplomatycznie premier Beata Szydło, czyli po prostu, do porozumienia w tej kwestii nie doszło. Nikt zresztą nie przewidywał, że dojdzie. Żaden rozsądnie myślący polityk nie zapomina o tym, że mieszkający z dala od kraju Polacy nadal mają polskie paszporty i biorą udział w wyborach. A patrząc na wyniki tegorocznej elekcji, wyspiarscy wyborcy poparli Prawo i Sprawiedliwość.

Również dyplomatyczny, choć w inny sposób, był premier Cameron. Na czym miałby polegać kompromis – pytali brytyjscy dziennikarze. Premier nie chciał tego sprecyzować. Gdy zapytano go, czy jeśli nie uda się osiągnąć tego celu, będzie prowadził kampanię na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, odpowiedział, że „niczego nie może wykluczyć, ale podczas rozmów widział dużo dobrej woli”.

Kompromis jest rzeczywiście możliwy i to na dwa sposoby. Polska strona jest gotowa zaakceptować, aby Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii mieli ograniczone prawo do zasiłku dla bezrobotnych. Tu jest kwestia po jakim czasie otrzymywaliby takie uprawnienia. Inaczej jest z zasiłkiem dla pracujących. Tu premier Szydło powiedziała wyraźnie: nigdy się na brytyjską propozycję nie zgodzimy, bo oznaczałoby przyzwolenie na dyskryminację.

Możliwy jest inny wariant, który podobno rozważano w urzędzie premiera: ograniczenie prawa do zasiłków także dla Brytyjczyków (z pomysłem tym wyszedł urzędnik Downing Street Max Chambers). Dotknęłoby to w pierwszej kolejności młodych ludzi, wchodzących na rynek pracy i kobiety powracające do pracy po dłuższej przerwie, po urodzeniu dzieci. Podobno nie zgadza się na to Iain Duncan Smith, główny autor reformy systemu opieki społecznej.

Rząd Davida Camerona planuje także zakończyć wysyłanie zasiłków na dzieci imigrantów pracujących na Wyspach, które zostały w kraju. I w tej kwestii może spotkać sprzymierzeńca w polskim rządzie. Wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla TVN24 pytany ustawa w sprawie przyznawania 500 zł na każde dziecko (w bogatszych rodzinach od drugiego dziecka), stwierdził, że wymaga ona konsultacji, bo „trzeba się zastanowić, czy dzieci, które przebywają za granicą też powinny otrzymywać pieniądze. Ja byłbym za przyznawaniem ich tylko dzieciom mieszkającym w Polsce”.

Pomysły rządu brytyjskiego z ograniczeniem pomocy państwa dla imigrantów są o tyle źle przemyślane, że ich celem ma być zmniejszenie imigracji z państw członkowskich UE. Ale wszelkie przepisy z jednej dziedziny, które mają załatwić inny problem w innej, na ogół kończą się na pobożnych życzeniach. Znacznie ważniejsze z punktu widzenia ewentualnych przyszłych imigrantów może być decyzja o podniesieniu minimalnej płacy. Wielu wahających się, czy spakować walizki i emigrować, być może zdecyduje się na kupno biletu.

Katarzyna Bzowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (0)

_