10 listopada 2015, 17:00
Stolice Europy. Wiedeń

Stolice Europy. Wiedeń

W czwarty dzień naszej wycieczki wcześnie rano wyruszyliśmy w podróż do Wiednia. Z żalem opuszczaliśmy Pragę, która zauroczyła nas zupełnie. Podróż miała trwać sześć, siedem godzin, zależnie od ruchu, toteż mniej więcej w połowie drogi zatrzymaliśmy się w Brnie, stolicy dawnych Moraw, słynącej z doskonałego wina. Faktycznie przejeżdżaliśmy przez urodzajne winnice, gdzie na niskich krzaczkach dojrzewały soczyste grona białych i czarnych winogron.

Skierowaliśmy swe kroki do neogotyckiej katedry św. Piotra i Pawła, na wzgórzu Petrov oraz na targ, gdzie sprzedawano przepyszne węgierki i soczyste pomidory. Panie galopem robiły zakupy aby później, z wielkim smakiem, spożywać je podczas dalszej podróży. Krótka przerwa na lunch pozwoliła na załatwienie ostatnich zakupów, gdyż opuszczaliśmy Czechy i strefę koron. Choć obejrzane obiekty były ciekawe i ładne, miasto nie zrobiło na nas wielkiego wrażenia. Mieliśmy stale w oczach piękno opuszczonej rano Pragi.

Pozostałe kilometry i przejście graniczne minęły gładko przy modlitwie, śpiewie i chętnie opowiadanych kawałach. Z żalem spojrzeliśmy tylko z daleka na zamknięte miasteczko-perełkę, Mikulov, do którego nie można wjechać autokarem. Mogliśmy tylko z oddala podziwiać schludne domki i biały zamek położony na wzgórzu, który dominował nad miasteczkiem.

Do Wiednia zajechaliśmy pod wieczór, gdzie w hotelu czekała na nas bardzo smaczna kolacja. Muszę tu dodać, iż podczas całego podróżowania wieczorny posiłek, zwany obiadokolacją, jedliśmy w coraz to innej restauracji. Miało to tą dobrą stronę, iż dzięki temu systemowi poznawaliśmy coraz to nowe lokale, najczęściej w podziemiach restauracji, gdzie znajdują się pomieszczenia dla większych grup. I muszę powiedzieć, że było to bardzo miłe. Wszędzie obsługa była bardzo sprawna i sympatyczna, a jedzenie smaczne i obfite. Niejednokrotnie przygrywali nam do kolacji muzykanci, którzy znali bardzo wiele polskich melodii i zachęcali nas do wspólnego śpiewu, co robiliśmy bardzo chętnie.

Zwiedzanie Wiednia rozpoczęliśmy od przejażdżki autokarem główną ulicą, Ringstrasse, która okala zasadnicze, historyczne miasto i zaczyna się i kończy nad kanałem dunajskim. Wspaniałe kamienice, pięknie utrzymane, czyste, zadbane zrobiły na nas wrażenie. Wspomnienie Pragi przycichło! Najwyraźniej mieszkańcy miasta dumni są ze swojej stolicy i dbają o to, aby prezentowała się świetnie. Na dachach bloków widać było pięknie zagospodarowane ogrody i pływalnie; robiło to sympatyczne wrażenie.

Nasza przewodniczka, zwracając naszą uwagę na co ciekawsze budynki na słynnym Ringstarsse, przedstawiła nam również trochę historii Wiednia, największego miasta austriackiego. Założone jako osada jeszcze na 500 lat przed Chrystusem, prawa miejskie otrzymało dopiero w XIII wieku, kiedy stało się jednym z największych i najważniejszych miast Rzeszy Niemieckiej, a po jej upadku stolicą Cesarstwa Austriackiego, a później Austro-Węgier. W 1918 roku Wiedeń stał się stolicą Republiki Austrii. W 2001 r. zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Podobno dzisiaj jest miastem o najwyższej jakości życia na świecie. I to się czuło! Położone na styku stref klimatycznych, miasto rzeczywiście powitało nas przepiękną pogodą.

Podróżując ciekawym Ringstrasse, mijaliśmy park wiedeński, diabelski młyn, dorożki, operę, której styl tak został skrytykowany przez „znawców” tamtej epoki, że biedny architekt popełnił samobójstwo ze wstydu, a dziś budynek opery zachwyca turystów; Muzeum Historii Sztuki i Burgtheater. Franciszek Józef zarządził budowę tej ulicy w XIX wieku, kiedy mury obronne, okalające miasto w tym miejscu, nie były w stanie obronić go przed napaściami nieprzyjaciół. Zarządził zburzenie murów i zastąpienie ich pięknymi budowlami. Szlachta i bogaci mieszczanie zabrali się do budowy jak najbardziej okazałych pałaców i kamienic wzdłuż tego imponującego bulwaru. Dziś zaskakują różnorodnością styli.

Zostawiwszy autokar przespacerowaliśmy się do dość nietypowego budynku ekologicznego zaplanowanego przez artystę, Hundertwassera, który, tworząc ten samowystarczalny gmach, krzywy, z roślinami wyrastającymi ze ścian i balkonów, chciał przeciwstawić się miernocie dwudziestego wieku. To on również zaplanował fantastyczną palarnię śmieci, która ogromne ilości śmieci zamienia w małą kostkę do gry, bez dymu, używając tylko potęgi pary. Ciekawe.

Doszliśmy do zegara, który wybijając dwunastą w południe, bawi mechanicznie przesuwającymi się figurami, ubranymi w stroje z danej epoki. Następny przystanek to imponująca gotycka katedra św. Szczepana, której budowę rozpoczęto już w XII wieku i posiada cztery wieże, z jednej z których roztacza się wspaniały widok na miasto. Nie zdobyliśmy się jednak na ten wyczyn, przerażeni perspektywą 343 stopni, które trzeba przebyć aby wspiąć się na szczyt. Weszliśmy jednak do muzeum na poddaszu, skąd dobrze było widać kolorowe dachówki, które tworzą cesarskiego orła Habsburgόw. 80% mieszkańców Austrii to katolicy, toteż kościoły, których jest bardzo dużo, są pięknie przyozdobione i zwiedzających obowiązuje zarówno odpowiedni strój jak i zachowanie.

Sobotnie zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w kościele św. Karola Boromeusza, zbudowanego jako votum wdzięczności za opiekę podczas siódmej epidemii dżumy, która regularnie nawiedzała te tereny. Świątynia została ufundowana przez Karola VI w XVIII wieku i oddana pod patronat św. Karola Boromeusza, który żył w czasach epidemii dżumy w Mediolanie w 16 wieku. Kościół jest jednym z najsłynniejszych barokowych budowli Europy. Spojrzeliśmy na wspaniałą zimową rezydencję Hofburg, ktόra do 1918 roku była centrum olbrzymiego imperium cesarskiego Habsburgόw. Dziś Hofburg jest siedzibą austriackiego prezydenta. Odwiedziliśmy tutaj Muzeum Sisi, cesarzowej Elżbiety, która już dawno stała się przedmiotem kultu. Najcenniejszymi eksponatami muzeum są jej najsłynniejsze portrety i liczne osobiste przedmioty, które są dzisiaj masowo oglądane przez zafascynowanych turystów.

Najsłynniejszy obiekt Wiednia to chyba Pałac Schonbrunn, wiedeński Wersal. Przejeżdżaliśmy koło niego codziennie, gdyż nasz hotel był położony bardzo blisko tego imponującego pałacu. Ta reprezentacyjna budowla Wiednia była inspirowana posiadłością Ludwika XIV. Kiedyś służył dynastii Habsburgόw i ich eleganckim gościom. Dziś, udostępniany turystom, pełni rolę jednego z najważniejszych austriackich zabytków. Spędziliśmy w nim wiele ciekawych godzin spacerując po komnatach, podziwiając piękne makaty, obrazy i stylowe meble, a później podziwiając przepięknie utrzymane ogrody.

Pod wieczór wjechaliśmy na wzgórze Kahlenberg, z którego, w 1683 roku król Jan III Sobieski poprowadził zwycięską bitwę o Wiedeń. Na wzgórzu znajduje się kościół św. Józefa w którym polski król modlił się przed słynną bitwą, a od 1906 roku prowadzony jest przez polskich księży zmartwychwstańców. Obecny proboszcz przywitał nas bardzo serdecznie, opowiedział historię kościoła i pokazał tablicę upamiętniającą wizytę papieża Jana Pawła II w 1983 roku, złożoną w ramach obchodów 300. rocznicy zwycięskiej bitwy. Chodząc po Wiedniu, dziwiło nas trochę, iż w mieście nie ma nigdzie pomnika naszego króla, który przecież obronił miasto przed Turkami. Na szczęście w niedalekiej przyszłości na wzgórzu Kahlenberg stanie wspaniały pomnik króla Jana III Sobieskiego, upamiętniający rolę polskiego króla w tej zwycięskiej bitwie.

W niedzielę pojechaliśmy do polskiego kościoła na Rennwegu, gdzie mieści się Polska Misja Katolicka w Austrii, potem zwiedziliśmy Dolny Belweder i zakończyliśmy zwiedzanie Wiednia krótkim spacerem po parku Pratera, gdzie znajduje się słynna rzeźba Straussa, przy której zrobiliśmy sobie pamiątkową fotografię. Trzeba było wracać do hotelu, bo w poniedziałek ruszaliśmy dalej w drogę do Budapesztu.

Wiedeń. Londyńska grupa w ogrodach Belwederu

Aleksandra Podhorodecka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Aleksandra Podhorodecka

komentarze (0)

_